Czas płynie szybko, ale smutek po odejściu mjr Marii Kowalewskiej ps. „Myszka” pozostaje z nami.
Mjr Maria Kowalewska ps. „Myszka” żołnierz Narodowych Sił Zbrojnych z Samodzielnego Batalionu NSZ im. Brygadiera Mączyńskiego – co zawsze i wszędzie podkreślała. Jako sanitariuszka w powstaniu warszawskim z narażeniem życia ratowała rannych z pola walki i w szpitalu przed pijanymi Ukraińcami. Odważna i waleczna, i taka pozostała przez całe życie.
Nikt tak pięknie jak ona nie mówił o Ojczyźnie, o patriotyzmie, o przyczynach wstąpienia do narodowego oddziału i wychowaniu, jakie z domu wyniosła. Słowa Bóg, Honor, Ojczyzna nie były w jej ustach puste. Wypływały z głębi serca i wpadały do serc młodzieży, by tam kiełkować miłością do Polski. Słuchając jej słów, rozumieliśmy, jak ważne jest, by nasza Ojczyzna była wolna, a jej młodzież mogła się kształcić i rozwijać, a nie walczyć z bronią w ręku.
Z pewnością w chwili obecnej z całego serca wspierałaby żołnierzy Wojska Polskiego i Służb Granicznych. Kochała wojsko, można powiedzieć, z wzajemnością. Traktowała odwiedzających ją żołnierzy jak najbliższe osoby. Była, a raczej jest, bo to się nigdy nie zmieni, matką chrzestną dwóch wojskowych sztandarów i podchodziła do tych obowiązków z wielką powagą i oddaniem. Sztandary Służby Kontrwywiadu Wojskowego i Centrum Wyszkolenia WOT uczestniczyły w jej ostatnim pożegnaniu.