Dariusz Ratajczak
Pisząc w poprzednim numerze „Opcji na Prawo” (lipiec-sierpień 2002) tekst poświęcony legalizacji Narodowych Sił Zbrojnych na emigracji, przy okazji niejako wspomniałem o pojedynczych Żydach, walczących w szeregach tej organizacji. Myślę, że warto by nieco szerzej przedstawić stosunek NSZ do Żydów w latach II wojny światowej. Tym bardziej, że materię tę nadal wypełniają mity nie mające wiele wspólnego z historyczną prawdą.
Przedwojenny Obóz Narodowo-Radykalny był organizacją programowo wrogo nastawioną do Żydów. W „Deklaracji Obozu Narodowo-Radykalnego”, opublikowanej w dodatku nadzwyczajnym „Sztafety” (Warszawa, 15 kwietnia 1934 r., nr 13/19) czytamy między innymi: Żyd nie może być obywatelem Państwa Polskiego i – póki jeszcze ziemie polskie zamieszkuje – powinien być traktowany jedynie, jako przynależny do państwa. W konsekwencji Żydzi winni opuścić Polskę, gdyż odżydzenie miast i miasteczek jest niezbędnym warunkiem zdrowego rozwoju gospodarstwa narodowego.
W okresie okupacji narodowi radykałowie skupieni w wojennej mutacji ONR – „Grupie Szańca” (jej siłą zbrojną był początkowo Związek Jaszczurczy, a następnie Narodowe Siły Zbrojne powstałe z połączenia ZJ i części Narodowej Organizacji Wojskowej) nadal podtrzymywali przedwojenne, negatywne stanowisko względem Żydów. Starali się jednak tego wątku nie eksponować z kilku co najmniej przyczyn. Po pierwsze, NSZ do 1943 r. za wroga głównego uważały Niemców (od klęski Wehrmachtu pod Stalingradem – Sowietów); po wtóre, szeregi NSZ wypełniły się ludźmi o różnych poglądach politycznych; po trzecie wreszcie, żołnierze NSZ nie pozostawali obojętni na okupacyjną tragedię ludności żydowskiej. Nie uchroniło to, niestety, organizacji przed propagandzistami (krajowymi i emigracyjnymi) przedstawiającymi NSZ jako nieomal bandę antysemickich maniaków owładniętych ideą niszczenia wszystkiego, co żydowskie.
Moim zdaniem jest to sąd głęboko krzywdzący NSZ, co postaram się udowodnić na kilku przykładach. Na wstępie chciałbym zaprezentować relację ppłk. NSZ Tadeusza Boguszewskiego (uważającego się zresztą za… piłsudczyka), w której czytamy m.in.: Stwierdzam jednak kategorycznie, że w latach 1939-1947 tępiono we własnych szeregach politycznych, w Związku Jaszczurczym i w Narodowych Siłach Zbrojnych wszelkie zapędy antysemickie. Współczucie dla tępionego nieludzko narodu żydowskiego, pamięć na piętno antysemickie z lat 1934-1939 i obawa przed własnoręcznym włożeniem broni w ręce Moskwy i dygnitarzy [akowskich – D.R.] w rodzaju Tatara, Rzepeckiego, Sanojcy i legionu innych – były gwarancją, że grupa „Szańca” i NSZ będą się trzymać jak najdalej od jakichkolwiek czynnych wystąpień antyżydowskich! Autor powyższej relacji opracował również pod kierunkiem ówczesnego dowódcy NSZ, płk. Kurcyusza wytyczne do Akcji Specjalnej NSZ. W wytycznych tych wyraźnie podkreślano, iż jakiekolwiek wystąpienia przeciwko Żydom miały być surowo karane. Dodam również, że wypowiedź Boguszewskiego współgra z relacją Stefana Marcinkowskiego, który 12 lat temu, goszcząc u rodziny w Brzegu, stwierdził w obecności piszącego te słowa: Żydzi? Mieliśmy 100 innych problemów. Ciężkie potyczki z Niemcami, prący do przodu krasnoarmiejcy, komunistyczne watahy w terenie, brak broni…
Na miarę swoich możliwości żołnierze NSZ nieśli jednak pomoc zagrożonym utratą życia Żydom. 22 września 1943 r. we wsi Dąbrówka (powiat włoszczowski) powstał oddział partyzancki NSZ pod dowództwem kpt. Władysława Kołacińskiego „Żbika”. Oddział ten miał w swoich szeregach Żyda – lekarza, dr Kamińskiego. Brat „Żbika” – Józef w okresie istnienia getta w Piotrkowie utrzymywał z nim stały kontakt, a nawet organizował ucieczki Żydów. Na jego prośbę kpt. Kołaciński wyprowadził grupę Żydów (11 kobiet i 2 dzieci) z piotrkowskiego cmentarza w lasy spalskie, a następnie przekazał gospodarzom z sąsiednich wsi.
Zdarzenie to tym bardziej godne jest podkreślenia, że kpt. „Żbik”, który po wojnie nie zaprzestał swej działalności konspiracyjno-niepodległościowej, był niejednokrotnie oskarżany przez komunistyczną propagandę o dokonanie wraz z podkomendnymi w maju 1945 r. w Przedborzu masakry na bezbronnych Żydach. Prawdą jest, że w tym czasie znajdowało się tam około 300 osób narodowości żydowskiej. Jednak akcja represyjna dotknęła tylko kilku figurujących na liście pracowników UB (Żydów i Polaków). Rozstrzeliwano ich nie za przynależność narodowościową, lecz za tropienie byłych konspiratorów, za znęcanie się w czasie śledztwa i w więzieniach, głównie na byłych żołnierzach-bojownikach.
W roku 1960, staraniem Ministerstwa Obrony Narodowej, wydany został album poświęcony męczeństwu, walce i zagładzie Żydów polskich w latach 1939-1945. Jedno ze zdjęć w tym albumie przedstawia sztab Brygady Świętokrzyskiej NSZ z adnotacją u dołu, że brygada ta masowo mordowała Żydów. Stwierdzenie to nie odpowiada prawdzie, przeciwnie: wiele Żydówek zawdzięcza życie właśnie dowództwu Brygady, które 5 maja 1945 r. zdecydowało się wykonać śmiałe uderzenie na obóz koncentracyjny w czeskim Holiszowie. Decyzja ta najprawdopodobniej ocaliła więźniarki-Żydówki, które miały być zgładzone przez obozowe władze w momencie zbliżania się wojsk amerykańskich do Holiszowa.
W NSZ nie było ani jednego przypadku mordu na Żydach z przyczyn rasowych. Przewaliłem tony literatury na ten temat („Zeszyty do dziejów NSZ”, wspomnienia żołnierzy, relacje itd. oraz prace powojennych, komunistycznych historyków) i… nic. Nawet historycy w rodzaju p. Tereja, którzy pisali o „NSZ-owskich mordach na członkach Armii Ludowej”, nigdy nie podali przypadku zabicia Żyda z przyczyn rasowych (data, miejscowość, godzina itd.).
Rozmawiałem też na ten temat ze śp. p. Stefanem Marcinkowskim (szef sztabu Brygady Świętokrzyskiej, później członek władz Kongresu Polonii Amerykańskiej). Stwierdził jasno: w NSZ rozkaz był świętością, panowała żelazna dyscyplina, „z Żydami jako takimi nie mieliśmy styczności”.
Skąd wziął się zatem pogląd o „antysemickich zbirach z NSZ”? Pomijając kwestie czysto propagandowe, wynika on moim zdaniem z niezrozumienia specyfiki walki toczonej przez NSZ w czasie wojny. Jedną z jej cech przewodnich (zresztą pod koniec okupacji niemieckiej) było zwalczanie komunistycznych band w Kraju, tak aby „wyczyścić przedpole” przed spodziewanym zajęciem Polski przez Armię Czerwoną. Skład narodowościowy owych band był niejednorodny. Nie brakowało w nich, obok Polaków i Rosjan, również Żydów. W momencie likwidacji danej bandy przez NSZ ginęli także Żydzi, ale – raz jeszcze podkreślam – nie za pochodzenie, a za działalność na szkodę Rzeczypospolitej.
Cóż, zapewne oponenci NSZ nie przyjmą mego rozumowania za prawidłowe. Niestety, myślowy szablon: przedwojenne pogromy (same w sobie stanowiące rodzaj mitu) – wojenne (w konsekwencji) mordy w połączeniu z wręcz histeryczną nienawiścią do tej wielkiej, ponad 70-tysięcznej organizacji, ma nadal wielu zwolenników. Być może w ten sposób starają się oni zapomnieć o swojej, niezbyt chlubnej, działalności przed i po 1945 roku.
Przedruk z: „Opcja na Prawo” nr 9, wrzesień 2002.