Leszek Żebrowski
Mija właśnie pięćdziesiąta rocznica powstania Narodowych Sił Zbrojnych – jednej z największych organizacji konspiracyjnych w okupowanej Polsce. Mimo upływu półwiecza od tego wydarzenia, wiemy o niej, jak dotychczas, niezwykle mało, a ponadto nie wszystko to, co o niej wiadomo, jest prawdą. Wynika to stąd, że jej historia była w bezwzględny sposób fałszowana. Przyczyna jest oczywista: NSZ były jednoznacznie antykomunistyczne, a po wojnie ich historią zajmowali się prawie wyłącznie „utrwalacze władzy ludowej”, którzy swą ideologię stawiali ponad prawdą.
Istnieje zatem pilna konieczność rzetelnych badań historycznych, opartych na autentycznych dokumentach organizacyjnych: rozkazach, ulotkach, gazetkach i drukach konspiracyjnych, a także na relacjach ostatnich już świadków historii – żołnierzy i oficerów NSZ, którzy jako jedyni mogą służyć jeszcze swą pamięcią i składaniem relacji.
Zanim powstaną rzetelne monografie NSZ (a w obecnej rzeczywistości są na to szanse niewielkie), warto przypomnieć podstawowe dokumenty z tamtego okresu, które więcej mówią o celach i zakresie działalności tej organizacji, niż jakakolwiek publicystyka o charakterze ideologicznym i propagandowym w prasie postkomunistycznej.
Najważniejszy dokument NSZ z tamtych czasów, to Deklaracja NSZ z lutego 1943 roku. Czytamy w niej:
NSZ są formacją ideowo-wojskową Narodu Polskiego.
NSZ skupiają w swych szeregach, niezależnie od podziałów partyjnych, wszystkich Polaków zdecydowanych na bezwzględną walkę z każdym wrogiem o Państwo Narodu Polskiego w należnych Mu powiększonych granicach, oparte na zasadach sprawiedliwości i moralności chrześcijańskiej.
NSZ – zbrojne ramię Narodu Polskiego, realizując wolę jego olbrzymiej większości, stawiają za swój pierwszy cel, zdobycie granic zachodnich na Odrze i Nissie Łużyckiej, jako naszych granic historycznych, jedynie i trwale zabezpieczających byt i rozwój Polski.
Do tego celu NSZ dążyć będą bezpośrednio i natychmiast po złamaniu się Niemiec i po wypędzeniu okupantów z Kraju.
Nasze granice wschodnie, ustalone traktatem ryskim, nie mogą podlegać dyskusji.
NSZ, stając na straży bezpieczeństwa i porządku odbudowującego się państwa, wystąpi zdecydowanie przeciw próbom uchwycenia władzy przez komunę oraz przeciw wszelkim elementom anarchii i ośrodkom terroru politycznego, niedopuszczającego do stanowienia przez Naród Polski o Jego ustroju i formie rządów.
NSZ jako formacja ideowo-wojskowa są zawiązkiem przyszłej Armji Narodowej. Szkoląc oraz wychowując oficerów i szeregowych w duchu Polskiej Ideologii Wojskowej, NSZ przygotowują kadry, których zadaniem będzie stworzenie wielkiej nowoczesnej Armji Narodowej.
W chwili obecnej NSZ poza pracami organizacyjno-wyszkoleniowemi, prowadzą walkę konspiracyjną z okupantem i likwidują dywersję komunistyczną. W razie gdyby akcja niemiecka zagrażała nam masowem wyniszczeniem NSZ pokierują zbiorowym oporem społeczeństwa.
Właściwy czas dla ogólnonarodowego powstania uwarunkowany będzie załamaniem potęgi militarnej Niemiec i musi być uzgodniony z naszymi aliantami.
NSZ dążą do scalenia akcji wojskowej w kraju pod rozkazami komendanta Sił Zbrojnych w Kraju.
Cele specjalne zawarte w Deklaracji NSZ oraz względy konspiracyjne uzasadniają zachowanie odrębności oddziałów NSZ w ramach Sił Zbrojnych w Kraju.
Jak dotychczas, żadne oficjalne wydawnictwo PRL nie opublikowało tego dokumentu, ani żadnych innych materiałów, dających pojęcie o tej organizacji. Ale to nie dziwi – wszak PRL była państwem komunistycznym, w którym prawdą było to, co służyło partii. Dziwi natomiast fakt, że w ostatnim, trzyletnim okresie wolnej Polski żadna oficjalna instytucja państwowa nie podjęła tego wysiłku, aby odkłamać historię. W tym zakresie nie zmieniono nawet podręczników historii dla szkół wszystkich stopni. Kłamstwa żyją więc dalej i mają się dobrze.
Nie jest znany także artykuł: Osiągnąć cel za wszelką cenę! z miesięcznika NSZ „Naród i Wojsko” (październik 1942 r.), którego obszerne fragmenty przytaczam:
[…] Polska musi mieć swój własny cel wojny, rozumiany jako cel bezwzględny przez cały Naród. Nie będzie to tylko zdobycie niepodległości, odzyskanie utraconej pozycji, musi to być znacznie więcej.
Celem musi być zdobycie takich warunków, które by zabezpieczyły na długie dziesiątki lat byt Narodu i zapewniły jego swobodny rozwój. Warunków takich nie ofiarują nam nasi wielcy sprzymierzeńcy, choćby ożywieni najlepszymi chęciami, lecz zmuszeni są pogodzić z nimi i własną rację stanu, i sprzeczny splot interesów europejskich. Warunki odpowiednie możemy osiągnąć, jeśli będą one powszechnym żądaniem całego Narodu i jeśli wszyscy Polacy będą gotowi zdobyć je bez względu na konieczne poświęcenia. Tylko determinacja i gotowość do największych ofiar może nas uchronić od nowych ofiar.
W enuncjacjach dochodzących do nas z zagranicy […] nie napotkaliśmy na pełne, jasne i nareszcie ściśle zdefiniowane żądania Polski co do granicy zachodniej.
Dziś zbliża się ostatnia chwila, aby znać i rozumieć cel bezpośrednich przygotowań czynu zbrojnego – polski cel wojny i szanse jego realizacji.
[…] Naród niemiecki, sprawca wszystkich wojen grabieżczych od trzech ćwierćwieczy, osławiony niezwykle okrutnym prowadzeniem tych wojen, winien na koniec ulec przykładnej karze – winien być pozbawiony wszystkich zaborów, dokonanych przez tysiąclecie i być w pełni rozbrojony (zniszczenie przemysłu niemieckiego), winien wreszcie dostać się pod dłuższą kontrolę swych kulturalnych sąsiadów. To wszystko dopiero zapewni Europie upragniony i niezbędny pokój na czas dłuższy.
Sądząc po licznych oświadczeniach czołowych mężów stanu, państwa anglosaskie i ich sojusznicy w pełni doceniają nieodzowność takiego zakończenia obecnej wojny z Niemcami. Wygląda na to, że Niemcy zostaną prawdziwie pokonane, okrojone i zniszczone. Nie możemy jednak zapominać, że z chwilą klęski i upadku reżimu hitlerowskiego znajdą Niemcy wielu orędowników w obozie dotychczasowych wrogów, a w szczególności wezmą ich w opiekę Żydzi i kapitał międzynarodowy (byle szedł interes), socjaliści z odwiecznego sentymentu, Ameryka w uznaniu walorów kupieckich narodu niemieckiego, a może też wziąć czerwone Niemcy w opiekę Rosja sowiecka. […]
Dla nas jeszcze jedna wojna z Niemcami w warunkach zbliżonych do obecnych może być równoznaczna z zupełnym wytępieniem, musimy więc zrobić wszystko, by do tej ewentualności nie dopuścić, a jeśli się nam nie uda, musimy przygotować się do pełnego zwycięstwa w przyszłej wojnie. […] Jednym z fundamentalnych warunków trwałego rozbrojenia Niemiec i trwałego pokoju w Europie jest uzyskanie przez Polskę na zachodzie linii Odry i Nysy Łużyckiej z lewymi ich brzegami (względy strategiczne), co wraz z czeskimi Sudetami stworzyłoby potężny szaniec obronny. […]
Bezwzględnym obowiązkiem Narodu Polskiego jest prowadzenie wojny z Niemcami aż do pełnego zwycięstwa, aż armia nasza stanie na szańcu Bolesławów, aż polski sztandar zawiśnie w okupowanym Berlinie, a maszyny niemieckie zaczną w Polsce pracować dla naszej potęgi. To stanowi nasz narodowy cel wojny. Walkę tę musimy prowadzić, choćby zachód spoczął na laurach, choćbyśmy pozostali sami, bezwzględnie, fanatycznie, bo chodzić w niej będzie o całą naszą przyszłość i wielkość, o wieki całe. Niech pacyfistyczny zachód ulegnie dla upragnionego pokoju nam, a nie Niemcom. […]
Która z działających w okupowanej Polsce organizacji konspiracyjnych zdobyła się na wysunięcie tak daleko idących postulatów wobec imperializmu niemieckiego i która z nich tak dobrze przewidziała stanowisko państw zachodnich, gotowych zaraz po wojnie przystąpić do odbudowy Niemiec? I paradoksem jest fakt, że właśnie na NSZ spoczywa oficjalny zarzut, że była to organizacja „kolaborująca z Niemcami” i „faszystowska”. Mimo że Niemcy nazywali ich w swych wydawnictwach i raportach polskimi narodowymi bandytami. Określenie „bandy” przejęli następnie komuniści, rozciągając je na całe powojenne podziemie niepodległościowe. Jest to dowód na jeszcze jedno pokrewieństwo „brunatnych” z „czerwonymi” – pokrewieństwo stosowanej propagandy.
Polska po wojnie dostała się pod komunistyczne jarzmo na czterdzieści pięć lat. Tylko NSZ w podziemiu dostrzegały to niebezpieczeństwo i głosiły oficjalnie walkę z rodzimą i importowaną ze wschodu komuną, która była forpocztą Stalina do realizacji imperialnych celów ZSRR. Nie była to jednak walka wynikająca ze ślepej nienawiści. Była ona rezultatem braku gwarancji dla Polski na okres powojenny. Pisał o tym „Szaniec” (nr 15/106 z 4 grudnia 1943 r.):
Siepacze Moskwy, potwory i łotry, bandyci i zbiry, którzy na równi ze zbrodniarzami niemieckimi postawili sobie za cel wyniszczenie narodu polskiego odgrzebali czczone przez nas imiona bohaterów narodowych: Kościuszki, Głowackiego, Kilińskiego… Ich imionami dywersanci sowieccy, występujący pod nazwą „Gwardji Ludowej” lub „Armji Ludowej” ochrzcili swe oddziały. Jeszcze kraj w ciężkiej żałobie po niebywałej w dziejach ludzkości zbrodni katyńskiej, dokonanej na internowanych przez bolszewików oficerach i żołnierzach Armji Polskiej, jeszcze dziesiątki tysięcy rodaków opłakuje swych synów, braci, mężów i ojców, jeszcze resztki 2 miljonowej rzeszy męczenników wywiezionych z obszaru Polski w czasie okupacji sowieckiej giną z głodu i zimna, w więzieniach i obozach bolszewickich, gdy oto tu, na polskiej ziemi, sowieccy spadochroniarze organizują siłę zbrojną, awangardę sowieckiej armji i sowieckiego ustroju, a czynią to poza wiedzą i bez mandatu urzędowych władz polskich.
Co robią te oddziały? Po co przyjeżdżają do nas wysłannicy Stalina? […] Dobry i szlachetny Stalin, obrońca ciemiężonych narodów Europy, wybiera z pośród swych niewolników poczciwych małojców, którzy wzruszeni nadludzkiemi cierpieniami, niedolą bratniego narodu polskiego, przybywają tutaj, by nas bronić przed zbrodniarzami niemieckimi. A na drogę błogosławi ich słynna nasza rodaczka, dobrze znana z działalności komunistycznej, literatka, Wanda Wasilewska, kochanka dygnitarza sowieckiego, która zdążyła już przejawić chrześcijańskie, braterskie, dobrotliwe i niewinne zamiary… wymordowaniem patriotów polskich. Żydek Berling, rzekomo pułkownik wojsk polskich, zrobi drugi Katyń, no a później znajdzie się dużo chętnych do sprawnego załatwienia się z ludowcami, socjalistami, klerykałami, chłopami, boć wszyscy oni stanowią kontrrewolucyjny, psujący powietrze w czystej atmosferze raju sowieckiego.
[…] Mordują nas Niemcy. Systematycznie i metodycznie, z wprawą i doświadczeniem. Niedość tego! Na naszej drodze stoi drugi wróg śmiertelny. Bolszewickie oddziały dywersyjne z Gwardią Ludową, jej przybudówkami i ośrodkiem dyspozycyjnym w Moskwie. Co robią w Polsce? Napadają na nasze wsie, miasteczka, ograbiają dwory, plebanie, chłopów, mordują broniących swego dobytku, prowadzą akcję dywersyjną, wysadzają mosty, tory kolejowe, palą tartaki i… nałogowo unikają bezpośredniego zetknięcia z Gestapo i żandarmerią niemiecką. A rezultat? Bohaterzy wycofują się w bezpieczne miejsca, a tymczasem Gestapo i żandarmeria niemiecka morduje niewinną i spokojną ludność […]
Wyjące z bólu matki piersiami swemi zasłaniały niewinne dzieciny od ciosów morderców i płomieni szalejących pożarów. Tych potwornych scen nie oceni nikt, kto własnemi nie patrzał na nie oczami. Gwardziści w bezpiecznych kryjówkach raczyli się zdobytym łupem: wódką i wieprzakami. A nasze miarodajne czynniki wzywały ludność do… przetrwania i ratowania się, jak kto może, bo innej pomocy, jak słowa pociechy i stwierdzenia, że zbrodniarze zostaną ukarani, dzisiaj udzielić nie można. Właśnie tak samo, gdy czyta się piękne, wzniosłe przemówienia z Londynu: Znamy wasze cierpienia i ofiary. Wytrwajcie. Sprawcy zbrodni będą ukarani. Krew wasza nie pójdzie na marne.
Wierzymy w to. I dlatego, że wierzymy – cierpimy, walczymy i giniemy. […]
Czy akcja oddziałów bolszewickich w Polsce ma znaczenie wojskowe? Czy ma wpływ na bieg działań wojennych?
Nie! Ona ma na celu stworzyć taki terror niemiecki, by wywołać zbrojne powstanie w Polsce. I wówczas rzeczywiście mogłoby nastąpić załamanie frontu wschodniego. Ale po naszych trupach. Kraj nasz stałby się wielkim cmentarzyskiem. Cel sowietów zostałby osiągnięty. Rękami naszemi załamałby się front wschodni, rękami niemieckimi bylibyśmy masowo wymordowani, a Wasilewska i jej sowieccy przyjaciele nie potrzebowaliby już prowokować świata cywilizowanego, nowymi zbrodniami na terenie Polskiej republiki radzieckiej.
[…] Może ktoś z was woli ginąć metodą katyńską z nagana w tył czaszki, albo w obozach sowieckich, albo też w komorze gazowej lub w obozach niemieckich. To już rzecz gustu. Dla nas to jednakowa przyjemność. Z Niemcami walczy cały świat. Niemcy wojnę już przegrały. Z Rosją sowiecką walczą dziś tylko Niemcy. Dlatego też zlikwidowanie w Polsce agentur sowieckich – choćby stroiły się w najpiękniejsze patryjotyczno-polskie piórka – to obowiązek, to konieczność. Tego wymaga polska racja stanu. I dlatego walczyć będziemy bez względu na to, czy się to komu podoba, czy nie. Chyba, że Delegat Rządu na Kraj posiada gwarancje naszych dostojników: Prezydenta RP, Premiera Rządu i Wodza Naczelnego, że nawet w wypadku wkroczenia do Polski wojsk sowieckich zaistnieją takie okoliczności, iż suwerenność Polski zostanie uszanowana, a nasza wolność osobista będzie nietykalna. Ale to trzeba podać do wiadomości społeczeństwa, gdyż bez tej gwarancji przeciwdziałanie i zwalczanie akcji samoobrony społeczeństwa w dziele niszczenia wrogich agentur, a choćby tylko rozbrajanie społeczeństwa z jego zdrowego instynktu samoobrony – jest bardzo niebezpieczną i lekkomyślną akcją.
Te przydługie może cytaty z dokumentów i prasy NSZ są konieczne, oddają bowiem w pełni to, czym kierowali się oficerowie i żołnierze, sympatycy i zwolennicy tej organizacji. Nie miała ona poparcia ani na wschodzie, ani na zachodzie. Była całkowicie samodzielna i utrzymywała się wyłącznie z własnych środków: ze sprzedaży słynnych cegiełek-znaczków z napisem: Odra i Nisa Łużycka naszą granicą, z dobrowolnych datków, ze zdobyczy na Niemcach. I mimo braku zaplecza finansowego była to największa po AK organizacja konspiracyjna na okupowanych ziemiach polskich, licząca prawie sto tysięcy ideowych, dobrze wyszkolonych ludzi.
Warto tu wspomnieć o licznej kadrze zawodowych oficerów Wojska Polskiego, którzy przystąpili do organizacji NSZ. Byli wśród nich m.in. gen. bryg. Tadeusz Jastrzębski „Jabłonowski” – „Powała”, gen. bryg. Józef Plisowski „Znicz”, gen. bryg. Mieczysław Poniatowski „Krukowski”, płk Ignacy Oziewicz „Czesław”, płk dypl. Tadeusz Kurcyusz „Żegota”, płk Witold Komierowski „Sulima”, płk Spirydion S. Koiszewski „Topór”, płk dypl. Wacław Świeciński „Tuwar”, ppłk pilot Piotr Abakanowicz „Barski”, płk Stanisław Thiel „Przemysław”, mjr Albin W. Rak „Lesiński”, mjr Stanisław Nakoniecznikow „Gryf” – „Kiliński” – „Kmicic”, mjr dypl. Ludwik Michalski „Kajetan”, mjr Tadeusz Danilewicz „Kuba”, mjr Stefan Orłowski „Sulima”, mjr Zygmunt Broniewski „Bogucki”, mjr Adam Niedzielski „Zbrowski”, mjr Stanisław Nowak „Zygmunt”, mjr Stanisław Miodoński „Sokół”, mjr Zygmunt Reliszko „Kołodziejski” i setki innych, których nazwiska do dziś pozostają nieznane. Podstawową kadrę stanowili jednak młodzi oficerowie rezerwy, wychowani i wykształceni w wolnej już II Rzeczypospolitej, kwiat polskiej inteligencji.
Nic zatem dziwnego, że działalność propagandowa i wydawnicza Narodowych Sił Zbrojnych była imponująca. Oprócz wielu pism i gazetek centralnych i lokalnych, wydawano książki i broszury o treści politycznej, gospodarczej, prawnej, ustrojowej. Krążyły one z rąk do rąk i wykuwały polską myśl polityczną na okres powojenny. Na szczególną uwagę zasługują także wydawnictwa szkoleniowe o treści czysto wojskowej. A więc słynny Podręcznik dowódcy plutonu strzeleckiego, Podręcznik wyszkolenia strzeleckiego, Instrukcja walk w miejscowościach, Instrukcja walk partyzanckich, Instrukcja walk dywersyjno-partyzanckich, Broń piechoty, Atlas broni piechoty i wiele innych, które służyły nie tylko żołnierzom NSZ, ale były wykorzystywane w innych organizacjach.
Ewenementem w dziejach polskiej konspiracji była Służba Duszpasterska NSZ – ze swa strukturą od Dowództwa, przez Inspektoraty, Okręgi, Powiaty, aż do poszczególnych oddziałów partyzanckich. Wszędzie byli kapelani wojskowi, zawsze będący z żołnierzami i niosący nie tylko Słowo Boże, ale dbający o odpowiedni poziom moralny, o który było tak trudno w ciężkich warunkach konspiracji i partyzantki. NSZ jako jedyna organizacja w podziemiu zdobyła się na wydawanie pisma dla kapelanów wojskowych – „Lux Mundi”. Było to pismo na bardzo wysokim poziomie graficznym, a wiele artykułów tam zamieszczonych warto byłoby przypomnieć i dziś.
Szczególną zasługą NSZ jest także obrona Stolicy Apostolskiej i Ojca Świętego, Piusa XII – papieża, który oficjalnie potępił marksizm i komunizm, a podczas wojny oskarżany był o sprzyjanie hitleryzmowi, także w niektórych środowiskach konspiracyjnych. W prasie NSZ-owskiej znaleźć można liczne przykłady zamieszczania przemówień Ojca Świętego, w tym także do umęczonego narodu polskiego, co dodawało wiernym otuchy i jednocześnie odkłamywało propagandę wszelkiej lewicy.
Niezmiernie mało znana jest działalność wywiadowcza Narodowych Sił Zbrojnych. Była to praca szczególnie niebezpieczna i większość ludzi zaangażowanych w tym pionie poniosła śmierć z rąk okupantów. Oprócz siatki wywiadowczej na ziemiach polskich, NSZ prowadziły wywiad wojskowy, polityczny, gospodarczy i komunikacyjny na terenach całej III Rzeszy Niemieckiej. O jakości i skuteczności tego wywiadu najlepiej świadczą opinie niemieckie. Np. Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy ostrzegał, że niemal wszystkie typy obowiązujących w GG dokumentów osobistych, w tym materiały Reichsfürera i jednostek wojskowych są fałszowane przez drukarnie wywiadu NSZ. Konferencje najwyższych czynników policyjnych i SS dotyczyły właśnie działalności wywiadu NSZ, który był określany jako szeroko rozgałęziona siatka wywiadu i jako taka jest rzeczą najpoważniejszą, z jaką Niemcy zetknęli się na tym terenie od początku okupacji. Wszelkie próby jej rozbicia przez gestapo nie przynosiły zamierzonych skutków, bowiem jak raportowali oddelegowani do jej rozpracowania agenci istnieje absolutna pewność, że ci młodzi idealiści pracują z całym zaangażowaniem, a zdrada jest wykluczona. Wywiad NSZ w ocenie niemieckiej był organizacją ekskluzywną, grupującą wyłącznie Polaków bez zarzutu i utalentowanych. Trzeba tu dodać, że siatki wywiadowcze NSZ przekazywały zdobyte materiały wywiadowi AK, a ten przekazywał je do Londynu, na ogół jako własne już ustalenia. Taka to była „kolaboracja z Niemcami”, którzy już po wojnie, podczas procesów zbrodniarzy hitlerowskich zeznawali, że musiał to być wywiad brytyjski, gdyż był doskonale zorganizowany i jako taki wymagał, w ich ocenie, ogromnych środków technicznych i finansowych.
Brak jest także informacji o działalności zbrojnej oddziałów partyzanckich NSZ. Wynika to m.in. stąd, że do kwietnia 1944 roku istniał organizacyjny zakaz umieszczania informacji o własnych działaniach zbrojnych w prasie konspiracyjnej NSZ, powodowany troską o bezpieczeństwo. Był to zakaz skuteczny, zmniejszał bowiem możliwości penetracji wywiadu niemieckiego i zwiększał bezpieczeństwo we własnych szeregach. Po wojnie zaś, gdy NSZ nie miały możliwości przedstawienia własnego dorobku, inne organizacje konspiracyjne, które ujawniły się przed komunistami, zaliczały akcje przeprowadzone prze NSZ na własne konto. Tak było z akcją na Bank Emisyjny w Częstochowie w kwietniu 1943 r., z akcją na generała Kurta Rennera na Kielecczyźnie w sierpniu 1943 r., czy z akcją na więzienie w Siedlcach w marcu 1944 r., podczas której brawurowo odbito sztab Okręgu Podlaskiego NSZ. Nie brak również przykładów, że liczne akcje zbrojne NSZ, w oficjalnych publikacjach komunistycznych po wojnie, przypisano… Armii Ludowej. Pomijany jest także udział NSZ w powstaniu warszawskim i akcji „Burza”. Stąd powstało przekonanie, że NSZ właściwie nic nie robiły, poza oczywiście „walkami bratobójczymi” i „kolaboracją z Niemcami”.
Koronnym dowodem takiej „kolaboracji” po dziś dzień jest Brygada Świętokrzyska i to pomimo braku jakichkolwiek dowodów autentycznej kolaboracji. Brygada ma zaś piękną kartę bojową i jako jedyna polska jednostka partyzancka współdziałała z aliantami zachodnimi, konkretnie z armią amerykańską. Ponadto oddziały Brygady wyzwoliły około tysiąca kobiet z obozu koncentracyjnego w Holiszowie, przeznaczonych na zagładę. Były wśród nich Polki, Francuzki, Rosjanki, Żydówki. I tylko fakt, że nie była to jednostka Armii Krajowej zadecydował o jej instrumentalnym potraktowaniu po wojnie. A przecież pierwsze komunikaty radiowe na jej temat były entuzjastyczne. Melchior Wańkowicz, który odwiedził brygadę jesienią 1945 roku, napisał: może właśnie oni jedyni mają wyraźny, jasno wytknięty cel…?
Skąd zatem tak wielka i długotrwała nienawiść do Narodowych Sił Zbrojnych? Dlaczego po dziś dzień trwa na ich temat milczenie, przerywane jedynie od czasu do czasu tylko po to, aby przypomnieć stare, irracjonalne zarzuty z propagandowego arsenału komunistów? I dlaczego, mimo upadku komunizmu, jego propaganda w tym zakresie jest tak żywotna? Otóż podstawową przyczyną tego stanu rzeczy jest fakt, że była to organizacja narodowa, polska, całkowicie wolna od wszelkich obcych wpływów. Ludzie, którzy ją tworzyli kierowali się wyłącznie polskim interesem narodowym: ponadklasowym i wolnym od wpływów jakiejkolwiek międzynarodówki. Ich celem było nie tylko odzyskanie niepodległości – o nią walczyli prawie wszyscy. Mieli oni własną koncepcję państwa na okres powojenny, własny program gospodarczy, ustrojowy, rolny, tworzyli także w podziemiu zalążki aparatu państwowego w postaci Służby Cywilnej Narodu – z podziemną administracją, sądownictwem, policją. Liczne publikacje z zakresu prawa, gospodarki, ustroju itp. świadczyły wyraźnie, że jest to nie tylko siła wojskowa gotowa stanąć do walki o suwerenność, ale także siła polityczna, niezwykle atrakcyjna dla młodych pokoleń Polaków ze wszystkich sfer społecznych. A walka o przyszłą Polskę toczyła się w różnych płaszczyznach, nie tylko w płaszczyźnie militarnej, która pod koniec okupacji traciła znaczenie na rzecz rozstrzygnięć politycznych.
Gdy dziś po latach spojrzy się na bezradność kierownictwa AK i Delegatury Rządu wobec wkraczających bolszewików i ich agentur, na koncepcję współdziałania z Armią Czerwoną, prowadzącą wprost do unicestwienia, z takim trudem budowanego, Państwa Podziemnego – problem ten staje się bardziej wyrazisty. Nadchodziła nowa okupacja, jak się okazało, bardziej długotrwała i nastawiona nie tylko na wyniszczenie mechaniczne żywiołu polskiego, ale na jego indoktrynację w duchu walki klas. I ta nowa okupacja znalazła, niestety, poparcie części inteligencji, która odegrała rolę „volksdeutschów za ruble”.
Dziś, gdy bankructwo koncepcji lewicowych jest oczywiste w całym cywilizowanym świecie, pamięć o NSZ jest jak wyrzut sumienia, skrzętnie skrywany ordynarną propagandą. W miejsce ideologii marksistowskiej dotychczasowe elity przyjęły ideologię „europejską”, ponadnarodową. Nie jest to jednak rzecz nowa – już podczas okupacji Niemcy usiłowali skusić Polaków na tę właśnie ideę. I tak jak nasi „Europejczycy” przeciwstawiali ją właśnie komunizmowi. W jednej z ulotek niemieckich kolportowanych na terenach Generalnej Guberni w połowie 1944 roku jest taki fragment: tylko orientacja europejska może uratować Polskę. Jakże to podobne do dzisiejszych haseł propagandowych, głoszonych przez „wybitnych intelektualistów”, którzy jeszcze do niedawna wmawiali nam, że przodującą siłą świata jest… proletariat pozbawiony Ojczyzny. W tej propagandzie zawsze jest jednak jeden element stały: internacjonalizm, choć nazwy jego zmieniają się stosownie do okoliczności. A internacjonalizmu nie da się pogodzić z ideą narodową, stąd więc walka z nią trwa i podejmowana jest różnymi środkami. Jednym z przejawów tej walki jest właśnie walka o świadomość historyczną, w tym z tradycją i ideą Narodowych Sił Zbrojnych.
Powyższy artykuł jest nieco skróconą wersją referatu wygłoszonego na sesji naukowej w Mławie w dniu 16 maja 1992 r. i wydanego drukiem w materiałach z sesji pod wspólnym tytułem: „Prawda i legenda o Narodowych Siłach Zbrojnych i Narodowym Zjednoczeniu Wojskowym”.