W dniu dzisiejszym obchodzimy 71. rocznicę śmierci niezwykłego człowieka i wielkiego patrioty st. sierż. Kazimierza Żebrowskiego ps. „Bąk” − ostatniego komendanta Komendy Powiatowej Narodowego Zjednoczenia Wojskowego kryptonim „Podhale”, nieformalnego, ze względu na brak łączności z Komendą Główną NZW, komendanta Okręgu Białystok NZW − i jego syna Jerzego Żebrowskiego ps. „Konar”, którzy polegli w dniu 3 grudnia 1949 r. w Mężeninie, pow. łomżyński.
Kazimierz Żebrowski ps. „Bąk”, „Dziadek”, kpr. WP/st. sierż. NZW, urodził się w 1901 r. w miejscowości Żebry-Wybranowo, pow. łomżyński. Jego rodzina wywodziła się ze szlachty zagrodowej. W 1924 r. przeszedł przeszkolenie wojskowe w 33. pp w Łomży, a następnie został skierowany do służby w Powiatowej Komisji Uzupełnień w Łomży. Po zakończeniu służby wojskowej wrócił do domu, prowadził rodzinne gospodarstwo i założył rodzinę. Był także aktywnym działaczem Stronnictwa Narodowego i Akcji Katolickiej.
We wrześniu 1939 r. został zmobilizowany i skierowany do Policji Wojskowej, tzw. żandarmerii. Dostał się do sowieckiej niewoli. W rodzinne strony powrócił jesienią 1939 r., ale tylko dlatego, że przebrał się w użyczony mundur kolejarza. Niemal natychmiast włączył się do konspiracji, początkowo do Służby Zwycięstwu Polski, a następnie do Związku Walki Zbrojnej. Ścigany, ukrywał się przed NKWD. Jego rodzina (żona, dwie córki i młodszy syn) w dniu 20 czerwca 1940 r. została deportowana w głąb Związku Sowieckiego. Starszy, 11-letni syn Jerzy uniknął wywózki, uciekając z dworca kolejowego i ukrywając się u sąsiadów.
Kazimierz Żebrowski ps. „Bąk” w 1942 r. przeszedł do Narodowej Organizacji Wojskowej (NOW), a w grudniu 1943 r. do Narodowych Sił Zbrojnych (NSZ). Pełnił funkcję komendanta rejonu. Latem 1944 r. na czele kilkudziesięcioosobowego oddziału partyzanckiego operował nad Narwią. Wbrew rozkazom dowództwa NSZ nie zdemobilizował swojego oddziału i kontynuował walkę podczas akcji „Burza”, w ramach zgrupowania partyzanckiego dowodzonego przez kpt. Józefa Siejaka ps. „Sak”. Pod koniec 1944 r. został aresztowany przez NKWD i pod fałszywą tożsamością deportowany w głąb Związku Sowieckiego. Po kilku miesiącach uciekł, powrócił w rodzinne strony i kontynuował działalność w szeregach NZW. Był dowódcą kompanii Szczepankowo, a po amnestii z 1947 r., w ramach Komendy Powiatowej „Podhale” NZW, objął dowództwo nad 1. batalionem krypt. „Burza”. Od czerwca 1947 r. pełnił funkcję szefa Wydziału I − organizacyjnego w tejże Komendzie. Od września 1947 r. był komendantem Komendy Powiatowej (KP) „Mazur” (Wysokie Mazowieckie), a od kwietnia 1948 r. − również komendantem KP „Podhale” (Łomża). Po śmierci, w dniu 1 lipca 1949 r., komendanta Okręgu Białystok ppłk. Władysława Żwańskiego ps. „Błękit” nieformalnie pełnił funkcję komendanta Okręgu. Nie miał nominacji na to stanowisko, ponieważ w owym czasie nie funkcjonowała już Komenda Główna NZW. Mimo braku nominacji jego rozkazom podporządkowały się komendy „Podhale” (Łomża), „Mazur” (Wysokie Mazowieckie) i „Olkusz” (Ostrów Mazowiecka). Kazimierz Żebrowski ps. „Bąk” pełnił funkcję komendanta Okręgu Białystok do 3 grudnia 1949 r. (najdłużej ze wszystkich komendantów).
Dzień wcześniej, 2 grudnia o godzinie 19.00, dowódca 2. Brygady Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego mjr. Tomczakowski otrzymał wiadomość od szefa Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Białymstoku, że dwóch partyzantów, Kazimierz Żebrowski ps. „Bąk” i jego syn Jerzy ps. „Konar” , kwateruje w zabudowaniach Teofila Lipki we wsi Mężenin. Informację taką przekazał informator o kryptonimie „Kanarek”. Tego samego dnia o godz. 23.00 z Łomży wyruszyła grupa operacyjna UB i KBW w sile jednej kompanii i, po przybyciu do Mężenina, otoczyła wioskę.
O świcie wydzielona grupa szturmowa przystąpiła do likwidacji partyzantów. Do stodoły, w której ukrywali się Kazimierz Żebrowski ps. „Bąk” i Jerzy Żebrowski ps. „Konar” wysłano dwóch gospodarzy, którzy mieli otworzyć wrota. Następnie dowodzący operacją wezwał partyzantów do poddania się. W odpowiedzi „Konar” wystrzelił serię z automatu w kierunku żołnierzy KBW. Partyzanci wybiegli tylnym wyjściem i tam natknęli się na grupę szturmową i linię obławy. Udało się im dobiec do skraju stodoły, gdzie „Konar” został ciężko raniony serią z rkm. „Bąk” dobił syna strzałami z pistoletu w głowę. W tym czasie sam został ciężko raniony serią z automatu. Mimo rany, próbował biec dalej, ale został wielokrotnie trafiony strzałami z linii obławy. Upadł na skraju zabudowań i zdołał się jeszcze zastrzelić.
Teofil Lipka, gospodarz, u którego się ukrywali, tak wspominał ostatnie chwile komendanta: […] „Bąk” z synem biegną w kierunku olszyny. Ci z podwórka grzeją do nich. „Konar” zachwiał się, krzyczy: Tato! Jestem ranny – i zwalił się na ziemię. „Bąk” zaraz się wrócił, ukląkł przy głowie syna, przeżegnał się, przystawił mu pistolet do głowy i dwa razy strzelił. Tamci krzyczą, żeby przestał się bić. „Bąk” strzelił sobie w głowę. Bój się skończył.
St. sierż. Kazimierz Żebrowski ps. „Bąk” przyrzekał, że z komunistami „będzie się bił do ostatniego naboju, a ten ostatni nabój zostawi dla siebie”. Słowa dotrzymał. Wraz z jego śmiercią zakończyło się symboliczne funkcjonowanie Komendy Powiatu NZW kryptonim „Podhale”.