Ppor. Stanisław Kapelusz ps. „Zawisza”, żołnierz oddziału mjr. Władysława Kołacińskiego „Żbika”.
Walka o wolność z okupantem, najpierw niemieckim a później sowieckim, okupiona została tysiącami ofiar. Na długiej liście tych ofiar nie brak i żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych, których tylko w samym powiecie włoszczowskim na Kielecczyźnie oddało życie ok. pięćdziesięciu. Nie ma prawie cmentarza bez mogił żołnierzy spod znaku NSZ. Wielu z nich zasłużyło na miano bohatera.
Urodził się w Olesznie k. Dąbrówek, gdzie wziął początek oddział „Żbika”. Tu chodził do szkoły. Cechą przedwojennej szkoły było to, że uczyła patriotyzmu i tego, że Ojczyzna to największa świętość dla Polaka. Miał 18 lat, gdy w 1938 r. wstąpił jako ochotnik do wojska. Spełniło się jego marzenie, bo trafił do oficerskiej szkoły. Służył w Piotrkowie Trybunalskim.
Miał za sobą rok służby, gdy wybuchła wojna. Ze swoją jednostką przeszedł kampanię wrześniową. Ostatnią swoją bitwę stoczył pod Osowem. Gorzko przeżył klęskę. Nie poszedł do niewoli niemieckiej. Cudem wymknął się z rąk Sowietów. Po wielu perypetiach wrócił w rodzinne strony z mundurem, który jakże przydał się niedługo potem. Wcześnie, bo już w 1942 r., wciągnął się do konspiracji. Należał w ramach okręgu częstochowskiego do Akcji Specjalnej NSZ w powiecie włoszczowskim. Znany był z odwagi i koleżeńskości. Jego nazwisko występuje wielokrotnie na kartach książki „Żbika” Między młotem a swastyką.
Z wielu potyczek wychodził obronną ręką. Ale pod Drochlinem w pow. włoszczowskim doszło do tragicznej walki z Niemcami, w której życie kolegów okupił własną śmiercią. Oto wyjątki z opisu jego śmierci wg książki „Żbika” (str. 119): Wyginęliby wszyscy, gdyby nie „Zawisza”. On osłaniał nasz odwrót (…) tkwiąc przy erkaemie powstrzymywał Niemców. (…) Krzyczeliśmy, błagaliśmy, aby się wycofywał. Zachrypły odkrzykiwał, abyśmy ratowali się. Wystrzelał pięć magazynków. Amunicja się kończyła. „Zawisza” założył szósty i ostatni magazynek. I w tej chwili dostał trzecią kulę w okolice brzucha (…) „Zameldujcie „Żbikowi”, że ginę dla Ojczyzny!
Pochowany został w niedalekim Drochlinie. Przez wiele lat jego grób na cmentarzu był bezimienny. W 1997 roku zarząd koła w Olesznie ufundował tablicę nagrobkową jemu i jego kolegom, ku czci tych, co za wolność zapłacili najwyższą cenę, jaką jest życie.
Henryk Odczyk