Wiatr od wschodu, czyli fałszowanie historii Polski

Propaganda komunistyczna

Spotkanie z Leszkiem Żebrowskim

Fałsz i oszustwo – jawne lub zręcznie ukryte we frazesach haseł, stanowiły podstawę propagandowej działalności komunistów i postkomunistów wszelkich odcieni. O ile dawniej, przyjmijmy umownie, do roku 1989, było to w pełni „uzasadnione” faktem zarządzania Polską przez partię podległą Moskwie, o tyle później utrwalanie kłamstw, szczególnie w umysłach młodych, jest świadomym podważaniem naszej suwerenności i niepodległości.
Komunizm wyrósł z kłamstwa. Wystarczy przypomnieć lata 1918-1921 w Rosji i rabunkową, zbrodniczą działalność Lenina pod hasłem „walki o dobra dla ludu pracującego miast i wsi”. Niemal wszystkie rabowane wówczas przez bolszewików dobra płynęły na konta czerwonych właścicieli do banków szwajcarskich, szwedzkich, austriackich a nawet amerykańskich. Ale idea ta, oparta na kłamliwym haśle walki o sprawiedliwość społeczną, rozchodziła się po całym świecie dzięki agenturom – podległym Moskwie partiom komunistycznym.
Komunistyczna Partia Polski była również narzędziem Kominternu, czyli kierowniczego ośrodka komunistycznego. To właśnie na jego rozkaz głosiła, równolegle z hasłami socjalnymi, hasła przyłączenia Zachodniej Białorusi i Ukrainy – tak bowiem nazywała KPP wschodnie ziemie Polski – do republik sowieckich. Również na rozkaz Kominternu podważała KPP prawo Polski do Górnego Śląska, Gdańska i Pomorza. I KPP miała czelność twierdzić, że była partia polską. Chyba na tej podstawie, że jej zadania dotyczyły Polski, podobnie jak wiele współczesnych nam partii i organizacji, którym słowo „Polski” służy jedynie do odróżnienia od analogicznych organizacji w Czechach, Słowacji Włoszech itd. Przy okazji pełni też rolę maskującą.

Kłamstwa legły u podstaw tzw. Polski Ludowej. Dość przypomnieć treść ogłoszonych wyników wyborów do Sejmu w roku 1947. Oficjalnie 80% głosujących miało oddać głosy na tzw. Blok Stronnictw Demokratycznych (tj. PPR, PPS, SL, SD), a 10% na PSL. Tymczasem wyniki były dokładnie odwrotne. To właśnie PSL, mimo zbrodniczych zabiegów i psychicznego zastraszania, otrzymało 74 % głosów. Fałszerstwo wyborcze umożliwiło komunistom głoszenie „legalności” zdobycia przez nich władzy, co zaakceptował Zachód, cofając uznanie dla prawowitego Rządu RP na uchodźstwie.

Rok 1989 bynajmniej nie przerwał procesu dalszego fałszowania naszych współczesnych dziejów. Okragły stół (a w konsekwencji umowa czerwonych z różowymi) wyraził się finałowym uzgodnieniem: wasz prezydent, nasz premier. A więc PRL-bis, czyli prawda ukryta pod grubą kreską i fałsz nad nią kroczący.
Spotkanie z panem Leszkiem Żebrowskim, zorganizowane w dniu 6 marca ’97 przez Ogniwo ROP Wola-Bemowo, pozwoliło nam pełniej zrozumieć, jak nasza świadomość, a właściwie świadomość dwóch pokoleń, została zniekształcona, niekiedy bezpowrotnie. Ale co smutniejsze, nadal kształtowana jest przez dawnych atatowych fałszerzy, delegowanych przez Ministerstwo Edukacji Narodowej.

Ewidentne przykłady cytuje pan L. Żebrowski z książki dla 4 do 8 klasy pt. „Ilustrowana historia Polski od roku 966 do 1966”, autor Marek Borucki:
Władzę zdobyła partia Lenina, ale musiała stoczyć jeszcze wiele walk z przeciwnikami, aby obronić się i umocnić (…) Rewolucja Październikowa miała duże znaczenie w dziejach świata, bo wskazała partiom działającym, jak zdobyć władzę i zorganizować własne państwo. Odegrała też pewną rolę w sprawie polskiej, ponieważ nowe władze ogłosiły w dekrecie, że każdy naród może decydować o swoim losie.

O 70-ciu milionach ludzi bestialsko zamordowanych i zmarłych w wyniku zaplanowanego, zorganizowanego głodu, o obozach zesłań, zwanych później GUŁAG, o grabieży dóbr i kosztowności całego narodu dla swych prywatnych celów – autor podręcznika nie wspomina.

Oto co pisze o komunistach w przedwojennej Polsce: Podczas wojny 20 roku (Marceli Nowotko) rekwirował zboże i inne produkty u polskich chłopów i przeznaczał je na zaopatrzenie Armii Czerwonej. Natomiast nie pisze, że władze polskie rozumiały zagrożenie ze strony komunistów i działalność partii komunistycznej była od roku 1918 w Polsce zakazana, że w tajnych ulotkach komuniści w ogóle nie uwzględniali haseł dotyczących niepodległości Polski itd.

Można zadać pytanie, dlaczego jeszcze dzisiaj takie zakłamane treści przekazywane są naszej młodzieży? Przekazywane są z tej prostej przyczyny, że nie istnieje silny i zdecydowany protest. A więc wydaje się, że wina leży głównie po naszej stronie. Dopóki nie będzie nacisku na szkoły ze strony Rodziców, aby lekcje historii były lekcjami prawdy – zmian nie będzie. Kadra nauczycielska jaka była, taka została; podręczniki do historii też, a jeśli pojawiają się nowe, to wypełnia je treść jak wyżej. Ewidentna kontynuacja PRL.
Z jakich zakłamań i fałszerstw wyrastał ten narzucony Polsce reżim, świadczyć mogą najnowsze badania archiwalnych zasobów dawnego KC PZPR w Archiwum Akt Nowych, przeprowadzone przez pana L. Żebrowskiego.

* * *

Powstanie reżimu komunistycznego przyjęło się rozpatrywać właściwie od roku 1944. Natomiast jakie były jego początki, jakie siły kreowały jego przyszłą działalność – kwitowano hasłami o bohaterskiej walce postępowej części narodu polskiego o wyzwolenie narodowe i społeczne. Dostęp do dokumentów PPR, Gwardii Ludowej i Armii Ludowej – a więc tych sił, które działały przed 1944 rokiem – pozwolił sięgnąć do źródeł prawdy. Zetknięcie z nimi zrobiło na mnie wstrząsające wrażenie. Za mniej więcej dwa miesiące ukaże się I tom tych archiwaliów pod roboczym tytułem Tajne oblicze PPR, Gwardii i Armii Ludowej.

Jakie rewelacje tkwią w tych dokumentach? Są np. bezpośrednie dowody kolaboracji komuny z Gestapo i NSDAP; są relacje towarzyszy z okresu do czerwca 1941 (do tej daty istniał formalny sojusz nazistów z sowietami) wskazujące na zalegalizowaną ich działalność pod okupacją. W tym czasie społeczeństwo polskie żyło już w ludobójczym, hitlerowskim reżimie. Palmiry, Pawiak, Oświęcim, uliczne łapanki i rozstrzeliwania.

Według relacji towarzysza z Radomia (po wojnie pracownika Urzędu Bezpieczeństwa), któregoś dnia otrzymali oni zaproszenie od NSDAP na tzw. rozmowy polityczne, podczas których towarzysze naziści zaproponowali im wspólną walkę z imperializmem anglo-amerykańskim i polską reakcją. Na pierwsze spotkanie przyszło kilkunastu, a na następne – ponad 300 towarzyszy z organizacji radomskiej. Efektem tych spotkań były dodatkowe kartki żywnościowe, lepsze miejsca pracy, lepszy status społeczny.

Wybuch wojny niemiecko-bolszewickiej w czerwcu 1941 r. zmienia sytuację towarzyszy-komunistów. Najazd Niemców na Związek Sowiecki nakazuje zmienić uczucia i stanąć u boku napadniętego. Gomułka w swoich pamiętnikach tak opisuje powstałą sytuację:
Kierownictwo Kominternu realizujące zawsze dyrektywy WKP(b), nowopowołanej partii (PPR) nadało dwa oblicza – jawne i tajne. Na jawne oblicze partii składała się działalność podziemna. Tajne zaś, a więc skrywane przed narodem, miały pozostać powiązania partii z Moskwą, Kominternem, uznawanie ich zwierzchnictwa nad partią, pomimo formalnego wyrzeczenia się przez nią przynależności do Międzynarodówki Komunistycznej.

PPR była od początku sowiecką agenturą, ustanowioną odgórnie przez Komintern na polecenie Stalina. Celem jej działania jest walka z hitlerowskim agresorem, ale nie dlatego, ze jest on zabójczy dla narodu polskiego, ale dlatego, że niegodziwie napadł na Związek Sowiecki.

Powojenna propaganda reżimowa starała się wszelkimi sposobami podważać prawdę przy określaniu liczebności i zakresu działania zbrojnego ramienia PPR – a więc Gwardii i Armii Ludowej. Służalczy historycy określali jej liczbę na 50 do 100 tysięcy ludzi. Jednak według analiz dziś dostępnych dokumentów i raportów dotyczących stanu liczbowego można autorytatywnie stwierdzić, że wielkość ta nigdy nie przekraczała 6000 członków. Co to byli za ludzie, skąd pochodziła kadra organizacyjna? Podstawowy trzon kadry stanowili zrzutkowie z Moskwy, tzw. grupy inicjatywne. Drugą grupę stanowili Dąbrowszczacy, a więc byli uczestnicy organizowanej przez komunę wojny domowej w Hiszpanii. Ale oni nie wypełnili owej liczby 6000 polskich (?) komunistów. Dalszą grupę stanowili dawni KPP-owcy, których liczbę przyjmuje się na 2000. A reszta? Otóż zachowane dokumenty ujawniają dramatyczną rewelację. Komuna wciągnęła do swych szeregów przedwojenne kryminalne bandy rabunkowe, stanowiące plagę polskiej prowincji.

Towarzysz płk Szymański, komendant Okręgu Janowskiego Gwardii-Armii Ludowej (obecnie prezes środowiska Armii Ludowej), w swoich wspomnieniach pisanych w latach 60. opisuje, w jaki sposób werbował on ludzi do PPR i GL-AL na Lubelszczyźnie. Otóż na tym terenie dawała się we znaki tutejszej ludności banda rabunkowa Józefa Liska, przedwojennego kryminalisty. Szymańskiemu udało się nawiązać z nimi kontakt, wciągnąć do GL, a nawet nadać jej imię „Jana Kilińskiego”. W swoich notatkach opisywał m.in. spotkanie z tym oddziałem podczas jego postoju w lesie.

Zastałem ich zabawiających się i śmiejących w głos. Nie wiedziałem, z czego są tak zadowoleni. Moje przyjście nieco ich speszyło, ale zabawy nie przerwali. Dopiero Drewniak z Bud wyjaśnił, o co tu chodzi: grali w zegarki. Gra polegała na tym, że chętny podrzucał zegarek jak najwyżej i czekał, aż przedmiot upadnie na ziemię. Wygrywał ten, którego zegarek spadł nieuszkodzony i zabierał innym zegarki. Nie mogę powiedzieć, żeby mi się tego rodzaju zabawa podobała. Ci partyzanci mieli za dużo wolnego czasu i za dużo zegarków, o które w czasie okupacji nie było łatwo. Zrozumiałem, że czeka mnie wytężona praca (…) aby z tych ludzi zrobić żołnierzy (…) Ale nie udało się (…) W każdej chwili spodziewałem się wszystkiego najgorszego.

I rzeczywiście. Okoliczna ludność powiadomiła oddział NSZ o takiej bandyckiej grupie, która wyróżniała się głównie rabunkiem mienia i gwałtami. Dowódca oddziału NSZ opisując te fakty stwierdził, że miał dwie możliwości: albo powiadomić o tym Niemców, ale jest to okupant, albo załatwić to własnymi siłami. Przyjęto drugie rozwiązanie. Bandycki oddział otoczono, odebrano skradzione mienie, wskazane zresztą przez poszkodowanych. Za wyjątkiem dwóch – bandytów rozstrzelano. Czerwona propaganda określiła to wydarzenie jako „początek walk bratobójczych w Polsce”. Oczywiście prawda nie miała w tym przypadku najmniejszego znaczenia.

Innym dokumentem jest wstrząsający meldunek. We wstępie mówi on, że Armia Ludowa, w rejonie prawobrzeżnej Warszawy dysponuje oddziałem partyzanckim, który jako jedyny nie nosi imienia żadnego patrona. Pełna nazwa tego oddziału brzmi: Oddział Armii Ludowej – „Byli strażnicy Treblinki”. A więc SS-mani Ukraińcy, pełniący służbę w hitlerowskim obozie zagłady, ci którzy pomagali mordować Żydów – z chwilą nadejścia Armii Czerwonej uciekali do lasów, do czerwonej partyzantki, aby uniknąć likwidacji przez Niemców. I to oni mieli teraz walczyć „o wyzwolenie narodowe i społeczne”.

Morderstwa Żydów dokonywane przez tzw. reakcyjne podziemie – były tematem propagandy komunistycznej dawniej i niestety dziś. Wystarczy przypomnieć artykuł p. Cichego w Gazecie Wyborczej, pisany w przeddzień uroczystości 50-lecia Powstania Warszawskiego. Ten antypolski paszkwil obwiniał Powstańców za mordy dokonywane na Żydach podczas Powstania. Oczywiście chodziło tu nie tylko o podeptanie wartości czynu powstańczego, ale również o odwrócenie uwagi od faktów i wydarzeń związanych z antyżydowską działalnością komunistów podczas hitlerowskiej okupacji. Wystarczy przytoczyć fakty związane z jedną „operacją antyżydowską”, dokonaną przez oddział Gwardii Ludowej pod dowództwem Stefana Kilanowicza (ów Kilanowicz, po wojnie już jako Grzegorz Korczyński, viceminister Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego, zasłynął tym, że w maju 1945 roku wystąpił z koncepcją budowy w Polsce krematoriów! Koncepcja upadła z powodu braku akceptacji ze strony Gomułki). Otóż ta jedna antyżydowska operacja na przełomie 1942/43 r. pozbawiła życia około 70 Żydów, uwolnionych wcześniej z obozu pracy w Janiszowie. Spędzeni tam Żydzi składali swe kosztowności w kasach strzeżonych pilnie przez Niemców. Kasy te zostały obrabowane przez oddział Gwardii Ludowej, a uwolnieni Żydzi ukrywali się w okolicy wsi Ludmiłówka w powiecie Janowskim. Tam, w sposób niemal zwierzęcy, zostali zamordowani. O tym wydarzeniu pisarze PRL-owskiej historii milczeli. Bowiem bezpośredni świadkowie tych morderstw sięgali wyżyn władzy.

Ale powróćmy do dokumentów mówiących o wartości ideowo-moralnej oddziałów zbrojnego ramienia PPR.
Dowódca Gwardii Ludowej Okręgu Warszawa Lewobrzeżna sygnalizuje w raporcie Organizacyjne rozpadanie się oddziałów stwierdzając, że przyczyna tkwi w składzie partyzantów i dowództwa rekrutujących się z elementu bandziorskiego. Dowództwo operatywnie słabe, nie mogące sprostać zadaniom, idące raczej po linii anarchistyczno-chłopskiego bandziorstwa niż walki narodowo-wyzwoleńczej. Kto może wystawić lepsze świadectwo tej organizacji niż jeden z przełożonych? Ale ten sam człowiek, tow. Ignacy Rozenfarb, po wojnie noszący nazwisko Robb-Narbutt w stopniu pułkownika, był II zastępcą wiceministra szefa Sztabu Generalnego, a następnie komendantem głównym Służby Ochrony Kolei. Był też podobno wybitnym literatem peerelowskim. Opisując po wojnie „bohaterskie czyny Gwardii Ludowej”, wykreślił już użyte poprzednio pojęcie „anarchistyczno-chłopskiego bandziorstwa”. W przeciwieństwie do Związku Walki Zbrojnej i Armii Krajowej – pisał – nowa organizacja bojowa ludu polskiego Gwardia Ludowa, wyrosła w walce z niemieckim okupantem, oparła się na nowych kadrach dowódców powstałych w okresie walki. Zaprzeczenie własnych raportów z okresu okupacji było po paru latach konieczne. Bowiem fałszerstwo historii Polski stało się wytyczną propagandy partyjnej.

Zachowane dokumenty odkrywają brutalną prawdę. Na przykład raporty z najmniejszych komórek organizacyjnych donosiły: Mamy oddział wypadowy: 13 ludzi i 6-ciu bandytów.
Meldunek z Podhala: Gwardia Ludowa. Dowódca jest. Oddział partyzancki – jest. Dostępu do nich jeszcze nie znaleziono. Dowódca jest starym kryminalistą. Obecnie według kontroli partii stoczył się jeszcze niżej.

Te kilka przykładów świadczyć może, że odcinek walki z Niemcami był traktowany w PPR i dowództwie Gwardii Ludowej – drugoplanowo. Analizowane dokumenty ukazują w sposób jednoznaczny antypolski charakter również wywiadu komunistycznego, kierowanego przez NKWD. Cała Komenda Główna Armii Krajowej była rozpracowana. Zachowały się kolejne meldunki: gdzie przebywa gen. Grot-Rowecki, gdzie mieszka, gdzie można znaleźć jego zdjęcie, gdzie mieszka jego córka itp. Są to raporty sprzed aresztowania generała. W innych raportach dotyczących komórki wywiadu AK: ppłk Drobik, ps. „Dzięcioł”, szef II Oddziału Komendy Głównej AK, aresztowany i zamordowany przez Gestapo, był przedtem rozpracowany przez wywiad komunistyczny. Świadczą o tym zachowane meldunki z jego imieniem i nazwiskiem.

Komunistyczny wywiad interesowały również inne sprawy. Wiązały się one z potrzebą gromadzenia funduszy niezbędnych do „realizacji zadań”. Jedną z form zdobywania pieniędzy były grabieże mieszkań lepiej sytuowanych Polaków. W jednym z meldunków z terenu Warszawy czytamy: Przy ulicy Śmiałej 54, Władysław Garnuszewski, jest bardzo bogaty, ma m.in. futro męskie, dwa futra damskie, lis srebrny, garnitury. Mieszkanie 6-ciopokojowe. Mieszka sam.

Inny meldunek: Gmach teatru Kometa. Dwóch właścicieli. Mają pół miliona złotych na budowę domu. Pieniądze trzymają w domu. Wieczorem są sami.
Meldunek oddziału partyzanckiego im. Pułaskiego, pod dowództwem komendanta „Kazika”: (…) zdaje rzeczy następujące: jeden zegarek damski złoty, jeden zegarek damski zwykły, dwie obrączki złote, jeden pierścionek z łoczkiem złoty, dwa kolczyki złote, oraz pieniędzy w sumie 4000 złotych. Kogo obrabowali – nie wiadomo. Nie przeszkodziło to wcale, że po wojnie ów „Kazik” został pułkownikiem dyplomowanym i peerelowskim dyplomatą.

Podobnych raportów zachowało się sporo. Pozwalają one spojrzeć na nasze dzieje z pozycji faktów, które rzeczywiście miały miejsce. 50 lat fałszowania historii, wpajanie dwóm pokoleniom zakłamanych treści – sprawiło spustoszenie w naszej świadomości. A ci, którzy stoją za tymi wydarzeniami, każą wpisywać się na listę bohaterów narodowych. Tzw. partyzantów komunistycznych było 5 do 6 tysięcy. Obecnie jest ich prawie 3 razy tyle. Korzystają z uprawnień kombatanckich i wysokich rent, które każdy z nas, z własnej kieszeni opłaca w formie podatków.

* * *

Relacje pana Leszka Żebrowskiego są cennym przekazem nieznanych dotąd dokumentów, szczelnie ukrywanych w archiwach KC PZPR. Odkrywają one metody, jakimi imperium rosyjskie zagarniało sąsiednie państwo i rodowód tych, którzy Polską rządzą.

Niestety wiatr ze wschodu wieje do dzisiejszego dnia z Ministerstwa Edukacji Narodowej z zatwierdzonych do użytku szkolnego podręczników historii, z rozpędu (czy tylko?) pracując dalej przeciwko narodowi polskiemu. I jedynie zbiorowy, najlepiej – zorganizowany protest Rodziców może powstrzymać nauczycieli od przekazywania następnemu pokoleniu fałszu, kłamstw i poniżania historii Polski.

Pamiętajmy o tym przy nadchodzących wyborach.

Przedruk z biuletynu Woli i Bemowa „Nasza Nadzieja”, nr 4, 1997.04.08.